Dwa kraje. Nie dlatego, że dzielimy Polskę na A i B, tylko przebiega przez nasz kraj linia wielopłaszczyznowego podziału, która, co gorsza, dzieli nas na tyle mocno, że rzadko kiedy da się ze sobą zgodzić albo chociaż uszanować cudze zdanie. Stajemy więc przed wyborem, czy chcemy być tego częścią. Na to jest dobra odpowiedź, ale próby pokazują, że ciężko zjednać ludzi wokół idei, że możemy być inni i wspólnie tworzyć kraj/naród/państwo. Zamiast tego zawłaszczamy symbole i używamy ich do walki o swoje racje – budowanie cywilizacji życia/śmierci, otwartości/zamkniętości itd. Niepotrzebne skreślić. Patrzysz tam i nie ma punktu styku. Zostaliśmy napuszczeni na siebie jako naród w narodzie i daliśmy się oszukać, że tylko my mamy rację. To jest straszne, szczególnie że zawsze jesteśmy postrzegani krzywdząco dla połowy nas (nie jest to może nie wiadomo jak ważny argument, ale obrazuje problem). Potem mówimy „nie chcę tu żyć, nie chcę być Polakiem”. No cóż. Zawsze nimi będziemy, ale ta świadomość do nas nie dociera. Bo przecież. Jeśli zrozumiemy, że jesteśmy wszyscy na tej samej łodzi i wiosłujemy w różne strony, to zrozumiemy również istnienie sporej szansy, że kręcimy się w kółko.
Żyjemy w tym rozdarciu, nie wiemy czego tak naprawdę chcemy, opieramy się na pobudkach w zasadzie egoistycznych, które przy odrobinie szczęścia dotyczą naszych rodzin, a połowa ludzi oddala się od nas i dojdziemy w końcu do punktu, kiedy tego całego podziału nie da się naprawić. Część zapyta „a może tak będzie lepiej?” Tak nigdy nie jest lepiej.
To powraca co jakiś czas w cyklach ogólnie czteroletnich. Budujemy płaszczyznę podziału, powód do strachu przed innymi, wykazujemy głupotę innych przekonań. Rzecz nie jest w tym, czy mamy rację, tylko w sposobie mówienia o tym. Trzeba zmieszać ich z błotem i nie szanować bo reprezentują coś innego, potem to się nakręca i zatacza szersze kręgi, eskaluje na poziom kraju, potem na poziom kontynentu, w pewnym momencie będzie dotykało kosmosu.
Mogliśmy rozegrać to wszystko lepiej.
Numer 51: „Moja wyobraźnia czyni ze mnie człowieka, ale i ogłupia, otwiera przede mną świat i jednocześnie mnie z niego wygania… „