49. Prz_szłość (wstaw tam co chcesz).

Podczas jakiejś dawnej rozmowy usłyszałem, że wykładowca uniwersytecki jest większym autorytetem niż Dalaj Lama. Do dziś nie mogę się otrząsnąć. To nie jest tak, że nie próbowałem tego zrozumieć. Może chodziło o inny kontekst? No nie, rozmowa dotyczyła bycia dobrym człowiekiem i szeroko pojętej mądrości jako „wisdom” a nie wiedzy – „knowledge”. (Tak jak napisałem kiedyś, że szczęście jest kwestią szczęścia – happiness i luck, podstawienie w zasadzie dowolne). Tutaj sytuacja, fakt że po latach, okazała sie prosta. Rozmawiałem z człowiekiem, którego spojrzenie na sytuację było, delikatnie mówiąc, niezbyt szerokie. Jednak broniłem w myślach tej osoby, bo nie można mówić o kimś źle nie znając go dobrze itd. Chyba jednak można. I teraz tak. Jeśli ci sami ludzie dają się wmanewrowywać w kryzysy przez rząd i występują przeciw nie patrząc co przy okazji tego szumu udaje się przepychać w sejmie po cichu to jak o nich świadczy? No nijak. Bronią tego, co dla nich ważne (i ja też będę, bo nie można się zgadzać na zabieranie wolności). Ma to sens. Ci sami (przynajmniej duża ich część) nie poszli głosować, bo uważali że ich to nie dotyczy? Być może. Być może nie dorośliśmy do społeczeństwa obywatelskiego. To co się dzieje od dwóch, może trzech lat jest tylko reagowaniem. Jestem prawie pewny, że duża (jednak mniejsza niż ostatnim razem) ich część znowu nie pójdzie głosować (aczkolwiek mam nadzieję, że się okropnie pomylę). „Bo przecież tyle się udało, a w sumie nie jest źle”. Zapomną, tak jak zapomnieli prawie do samego końca o obsesji jednego brata na punkcie śwmierci drugiego (co było tragedią). Raz nie dotrzymał do wyborów, za drugim razem się udało. Mamy to. Oczekujemy zmian odgórnych, protestujemy oddolnie, nie możemy zorganizować się oddolnie, bo od razu stajemy się tym, co chcieliśmy zmienić. Wreszcie potrafimy reagować tylko na to bezprawie, które jest już totalnym przegięciem, całą resztą się nie przejmując, bo nas nie dotyczy. Jedyny problem jest taki, że może właśnie jest odwrotnie. Możemy być narodem konserwatynym, ultrakonserwatywnym. Nienawidzimy wszystkich innych niż my, w gruncie rzeczy „polskie strefy” za granicą są spełnieniem naszych marzeń. Naród wybrany. Oby nie. Jest też jeszcze jedno wytłumaczenie – może po prostu jesteśmy głupim społeczeństwem. Albo obojętnym (albo jedno i drugie), wspólne=niczyje, oni i my, dobrzy i źli, zostaliśmy skutecznie podzieleni. Wierzymy w kościół i śmiejemy się z amerykańskich filmów. Wierzymy w pieniądze i śmiejemy się z filmów. Nie wierzymy w nic i nie potrafimy już czytać. Niepiśmienne społeczeństwo, które sięga po kamienie. Może chcemy uciekać, ale nie ma dokąd. Zresztą, nawigacja prowadzi nas do domu.

Numer 49: „Ponad pięćdziesiąt lat temu pojąłem, że wyścig nie zawsze wygrywają szybcy, bitwę mocni, ale że wszyscy jesteśmy poddani przypadkowi i czasowi. Słońce wschodzi i słońce zachodzi, a to samo czeka zarówno prawych, jak i nikczemnych (…). Mędrzec nie umiera lepiej ani mądrzej niż głupiec. W jakim sensie wobec tego mędrzec jest mędrcem?”