41. Retropolis (Too weird to live, too rare to die).

Znowu w trasę na wariackich papierach? Czemu nie. Jak zazwyczaj za mało czasu na przygotowania, ale to raczej nie problem. Ot, parę ram zostało ustalonych, kilka rzeczy przygotowanych, ale nie jest to tak, że każda minuta zaplanowana. Tak o. Tak po raz kolejny wraca temat czasu.

Tracenie czasu. Niby brzmi negatywnie, ale potrafi mieć też inny wydźwięk. Ten czas minął mi w sekundę (tak, wiem) jeśli był świetny, oznacza tyle że, biorąc pod uwagę teorię względności, że w naszym codziennym ujęciu straciliśmy jego resztę. Jednak tak nie jest. W ogóle temat czasu jest dziwny. Chcemy mówić, że jest ciągły, a jednak sekunda to wykreowana jednostka. Słońce przecież też nie zachodzi w czasie a w punktach. Cały czas czas mógłby być punktowy. Kiedyś okaże się, że tak właśnie jest.

Brakuje nam konsekwencji działań. Jak tylko coś wychodzi, to trzeba to zaorać skoro zrobili to poprzednicy (orliki), z drugiej strony krzyczymy głośno, często niestety bez sensu. Pomijamy wzajemne osiągnięcia tylko po to, żeby retoryka się zgadzała. Uwypuklamy potknięcia tylko po to, żeby pokazać jak bardzo lepsi jesteśmy. Pomysł pokroju budowy lotniska o godziną drogi samochodem od innego lotniska, a dwóch od następnego. Kilka prawd o politykach nigdy się nie zmieni.

Jakość? Już z obiektywną definicją byłby problem. (i na tym właściwie można skończyć. Na razie.)

Czym powinniśmy się zajmować? Bardziej czym nie. Tym, do czego się nie nadajemy. Idąc tym tropem Szwajcaria chciała wprowadzić dochód gwarantowany. Kto wie, może kiedyś. Jednak na dzień dzisiejszy nieco zbyt socjalne. W tym samym czasie Wielka Brytania skręca w prawo, a będące już z prawej strony Węgry mówią, że nie ma co. To jak w końcu jest? Mamy iść pieszo przez Islandię, czy też może kamperem na południe, rowerem po górach, a może łodzią przez Atlantyk? Nikt nie wie, często zatrzymujemy się przy pierwszym wygodnym rozwiązaniu zamiast szukać dalej. „Przecież to Ci daje bezpieczeństwo”. Być może, ale gdzie indziej może być jeszcze lepiej. Kto to może wiedzieć. Kto bardziej boi się szukać?

Wykreowane potrzeby? Na przykład czas (wiem, wiem). Może bardziej zmiana czasu (akurat teraz jest moment dyskusji, czy od tego odejść). Prawo. Pieniądze. Akcje. Rynki. Reklama. Sporo nauk. Wszystko istnieje w definicjach, systemach, które generują wynik w postaci wartości. Dlaczego akurat takiej? Nikt nie wie, wymyślono to dawno i jakoś od tego czasu nikt się nad tym nie zastanawiał. Przyjdzie taki czas (oczywiście z gwiazdką, jako że trafi się taki punkt), kiedy zostaną podważone wszystkie podstawy i zaczniemy budować świat od nowa w oparciu o stare wzorce. Historia zatoczy koło itd. Nowa Cywilizacja wychodzi w październiku. Do zobaczenia w grudniu.

Wreszcie – czym właściwie jest rzeczywistość? Zbiorem wyobrażeń na jej temat?

„W polskiej rzeczywistości żaden mężczyzna dobrowolnie nie odda kobiecie swojego samochodu, jeżeli jest zdolny do jego prowadzenia (trzeźwy)” (uzasadnienie wyroku sądu bodajże w Łodzi). Trochę strasznie. Co gorsza, często nawet wtedy prowadzi (raz na jakiś czas są publikowane takie historie, zazwyczaj przy okazji terminów długich weekendów). Patriarchat pełną gębą. To tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że żyjemy w innym świecie. Albo inaczej. Przełóżmy stwierdzenie „urodziłam się parę wieków za późno” na coś w stylu „rzeczywistość nie jest dokładnym odbiciem moich wyobrażeń na jej temat”. Właśnie dlatego to byłaby jednak suma wszystkich. Absolut? No właśnie, cały czas zapominam zadać tych kilka dodatkowych pytań, żeby bezsprzecznie stwierdzić. Postawić kropkę albo wykrzyknik. Zostaje znak zapytania, a dowiemy się tego wszystkiego w swoim czasie (punkcie).

Gdzieś tam, w odległej galaktyce życie dzieje się odwrotnie. Któryś równoległy świat nie pozwolił na taki rozwój wydarzeń, skorygował błędy, wyprowadził całą maszynę z jednej równowagi wprost ku drugiej (jako funkcję kilku zmiennych). Istnieje jednak szansa, że to po prostu zamiana szyku z Create/Destroy na Destroy/Create. Idąc jeszcze dalej, można spróbować zrobić z tego sinusoidę z tymi hasłami u góry i z dołu skali. Czasem to wszystko znika razem z miejscem, w którym się przebywa i dopiero znów w nim wraca. Wreszcie w innym „czasem” istnieje to cały czas jak nowotwór i zjada po kawałku. Wreszcie istnieje szansa, że równowaga jest tylko jedna, a maszyna tylko udaje, że znalazła inną. (Infinite loop). Yet to be discovered.

Numer 41: „- NIeśmiertelność – powiedział – polega po prostu na zrozumieniu, że nie ma w tobie nikogo, kto żyje. Dlatego również nie ma kto umierać.”