38. Czasowa intymność na zewnątrz (bomby czasem wybuchają przypadkowo).

Nie zdarzają się codziennie, ale gdy już do nich dochodzi, zawsze jest to interesujące. Pomyślałem o tym dziś będąc u fryzjera. Znam go od 17. roku życia. Ani razu nie zdarzyło mi się być u kogokolwiek innego. Słyszałem o każdym poważnym wydarzeniu w tym czasie, opowiedziałem pewnie też o wielu. Połączone z usłyszanym kiedyś zdaniem „Przecież nie zdradzę pani Anity” zbudowało całkiem ciekawy obraz. W sumie też bym swojego nie zmienił. Budujesz zaufanie do początkowo obcej osoby co do tego, że tak jak Ty chce żebyś wyglądał/a jak najlepiej. Brzmi dość staromodnie. Co zrobić.

Dawno nie jeździłem tramwajem. Krótkodystansowo zawsze wystarczył spacer/rower, średniodystansowo to jednak było metro albo samochód. Autobusem? Już nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz. Uderzyło mnie to, że ludzie jeszcze bardziej patrzą w duży ekran (szybę) albo w mały (telefon/tablet). Nie ma grama interakcji, nawet na czystko grzecznościowym poziomie. Wzrok bez myśli, ewentualnie wrogość. Z drugiej strony rozmawiają przez telefon odkrywają nawet najbardziej wstydliwe historie ze swojego życia. Ileż można się dowiedzieć jadąc z jednego punktu do drugiego.

Czas rządzi się swoimi prawami. Innych rzeczy oczekujesz mając lat 20, zupełnie inaczej patrzysz na to mając lat 30. „Będę starą panną, wszystko się wali. Znowu”. No cóż. Poniekąd sami jesteśmy sobie winni. „Mam już 27 lat, muszę myśleć poważnie o nas, nie chcę marnować czasu”. Czas. Ciekawe, jak bardzo przywiązujemy do niego wagę, chociaż jest czymś wymyślonym od początku do końca. Zegar tyka, odlicza czas do końca, a i tak nie wiadomo co będzie dalej. Krokodyl, który wyznaczy nam moment, w którym przestaniemy być dziećmi na papierze. Taka różnica jak ze starzeniem się i dorastaniem. Wszystko jest czysto umowne.

Świat książek, czas spędzony nad nimi nigdy nie był stracony. Z rozbawieniem i niekłamanym podziwem czytam komentarze odnośnie książek świadczące tylko o tym, że tak jak inne dziedziny sztuki, nie są dla wszystkich. Bez wywyższania się, po prostu tak jest. Sam poza nimi jestem dość ograniczony, tym niemniej wydaje mi się, że sporo mnie nauczyły. Rozciągnięte na kilka tomów jedno opowiadanie (Murakami) uczyło cierpliwości. Marquez właściwie nie wiem czego, ale zawsze lubiłem go czytać, Heller z Vonnegutem pokazywali absurdy świata. Bukowski i Thompson pozwolili zatracić się w szaleństwie, a Nietzsche kazał to wszystko zapakować i wyrzucić. Pewnie coś bym do tego dorzucił, ale to funkcjonuje bardziej jako ogólne stwierdzenie niż konkretny wykaz. Do tego wszystkiego doszło zamiłowanie do alkoholu i papierosów, niechęć do wczesnego wstawania i bomba gotowa.

Numer 38: „Relacje zawsze opierają się na zaufaniu. Powiedzmy, ufasz bogu, mówisz mu, okej boże, ufam tylko tobie, oto ostatnie pięć baksów, postaw je sam. Bóg bierze twoją piątkę, każe na siebie zaczekać i puszcza kasę za pierwszym podejściem, nie mając nawet teoretycznej możliwości, żeby się odegrać. (…) Ludzie często nie ufają sobie nawzajem z niezrozumiałych powodów, po prostu odwracają się od siebie, kiedy się najbardziej potrzebują. (…) I dlatego prawdziwych relacji prawie już nie ma (…)”