„Jakby taki gradient temperaturowy był w prostej linii 80 km, to byłby tu huragan. Serio prognoza różniąca się o 15 stopni na takim dystansie?”
Pierwszego lipca 2029. roku naukowcy ogłosili odkrycie niezidentyfikowanych form życia na planecie X w galaktyce Y. Nie wiem na ile to ważne, ale tę informację podali dokładnie o godzinie 20:00. W lakonicznym oświadczeniu napisali, że udało im się nawiązać kontakt z obcą cywilizacją. W rzeczywistości drogą radiową odebrali sygnał o wiele znaczącej treści “Wynoście się stąd!“ (po procesie deszyfracji). Utwierdziło ich to w przekonaniu, że mają do czynienia z cywilizacją pokroju zachodnioeuropejskiej (przez radio), bądź też bliskowschodniej (przez przekaz). Innymi słowy, nie mieli bladego pojęcia, o czym mówili. Narazili się tym zresztą na szeroko zakrojoną krytykę i wkrótce byli zmuszeni wycofać się z tej tezy.
Jednak dla świata ta data oznaczała znacznie więcej.
W ciągu godziny od ogłoszenia tej nowiny wszystkie kościoły wystartowały w kosmos. Okazało się bowiem, że strzeliste wieże były tylko przykrywką dla ukrytych rakiet zdolnych do międzygalaktycznych podróży, zaś księża potajemnie odbywali kursy pilotażu tychże statków kosmicznych.
Ale to nie wszystko.
Zaraz za nimi w kosmos poleciały meczety, zbory i wszystkie inne miejsca kultów religijnych. Każdy chciał narzucać jedyną słuszną wiarę, bo na tym świecie wszyscy już dawno się zdecydowali, albo zdecydowano za nich. Za to piramidy stały nadal. Wszyscy prawdziwi Egipcjanie (tak zresztą jak Majowie) już dawno wyginęli.
Ale to nie wszystko.
Komuniści wystrzelili wszystkie „pałace“ (które skądinąd najbardziej przypominały rakiety z zewnątrz). Wszystko w imię kolektywu. Wyobraźcie sobie zatem setki takich samych budowli sunących po niebie w nieznane.
Ale to nie wszystko.
Kapitaliści odpalili drapacze chmur, aby przekonywać o wartości pieniądza.
Z niepotwierdzonych jak dotąd informacji wynikało, że anarchiści (każdy na własną rękę) wystrzelili w kierunku potencjalnych ośrodków władzy ładunki nuklearne.
Bez znaczenia, co zamierzali wpoić przybysze mieszkańcom planety X, miało czekać ich okrutne rozczarowanie. Okazało się bowiem, że naukowcy błędnie przetłumaczyli odebrany sygnał radiowy. Poprawione tłumaczenie brzmiało: “Żeglujemy na tej samej łodzi. Tylko nikt nie wie, gdzie jesteśmy, ani dokąd płyniemy“. Nie trzeba dodawać, że było już stanowczo za późno, aby zawrócić wszystkie statki kosmiczne.
Ale to nie wszystko.
Następnego dnia słońce też wzeszło. Był to pierwszy dzień w historii ziemi od samego jej początku, który był naprawdę spokojny. Ci, którzy zostali, byli szczęśliwi, a życie toczyło się dalej (nie ma więc sensu poświęcać im więcej czasu).
I to by było na tyle.
Numer 27 (zaginął pomiędzy 26 a 28): „Zamiast z działającymi świętymi, do których była kolejka nawet dla bogaczy, moskwianie długo rozmawiali z miejscowymi przewodnikami wycieczek; ci mówili znośną angielszczyzną i dyskurs okultystyczny mieli opanowany nie gorzej niż prawdziwi mahatmowie”