20. Metaliczny smak w ustach (zobaczymy co zobaczymy).

Poniedziałek przywitał się ze światem kawą i papierosem. Po niedzieli pozostało zmęczenie, po zeszłym tygodniu zdarty głos. I metaliczny smak w ustach. Już dawno o nim zapomniałem, że się zdarza, takie wspomnienie z czasów dzieciństwa. Cały miesiąc upływa pod hasłem poszukiwania wariantów rozwoju (cały rok upływa pod hasłem zmiany kraju). Na każdej płaszczyźnie. Kilka prawd dotyczących stanu obecnego nie zmienia ogólnej wizji, natomiast dróg do niej prowadzących jest przynajmniej kilka. Tylko która jest dobra, najlepsza, optymalna? Przestało mnie obchodzić czy mam rację, zamiast tego szukam nowych wyzwań, czyli w skrócie utrudniam sobie (ciężko się z tym nie zgodzić po czasie). Jest świetnie, tyle pozytywnych bodźców i poczucie szczęścia, nawet jeśli krótkotrwałego, dało do myślenia. Chwilo trwaj wiecznie (tego miało się nie mówić. Tu właśnie mógł być pierwszy błąd. Przeświadczenie, że tak będzie zawsze, brak pracy nad sobą). Potem pogoń za rzeczami, sztuka organizacji czasu w sytuacji jego permanentnego braku. Czas, czas, czas. (Będę miał cały czas świata, żeby to rozłożyć na czynniki pierwsze). Wystarczy wysokoprocentowa butelka, żeby dojść do takich wniosków. Co za kraj, co za ludzie w nim żyją, o co im właściwie chodzi? Skuteczna ucieczka od tego, co chowa się pod skorupą (skutecznie schowam się przed światem, ale nie przed sobą). Znowu czas. Ile rzeczy po drodze poszło nie tak? Ile jeszcze pójdzie? Dużo pytań i krokodyl cały czas pływa dookoła statku czekają na lepsze dni. Każdy szuka sensu. Ale to będzie wszystko wyglądało z perspektywy!

Numer 20: „Im bardziej puchatek zaglądał do środka, tym bardziej tam Prosiaczka nie było.”