Upada! Wszystko upada! Świat się kończy! Ludzie nie potrafią rozmawiać (politycy nie potrafią odkąd zostali wynalezieni. Czekam na nową generację polityków, ale o tym może kiedyś indziej). Dziennikarze nie potrafią pisać. Ta część końca świata mnie boli, bo zawsze byłem fanem słowa pisanego w dowolnej formie, a tu proszę. Czytam gazetę i zastanawiam się, czy jest napisana po polsku, albo do czego niby ma prowadzić tok myślowy autora, bo gdzieś się zgubił sens i puenta. Kurwa, bez przesady. Tak samo jak to, że aparat nie zrobi z nikogo fotografa (pomimo tego, że obiegowa opinia jest odwrotna), tak fakt posiadania komputera/maszyny do pisania nie uczyni średnio zdolnej osoby wielkim dziennikarzem bądź też pisarzem (na zasadzie nie każdy chłop z widłami to posejdon). Jednak czasem może pomóc – na przykład (w przypadku komputera) można posłużyć się wynalazkiem, oczywiście nie bez wad i nie zawsze działającym perfekcyjnie, korekty językowej. To przynajmniej wyeliminuje literówki, których jest niesamowicie dużo w porównaniu z sytuacją nawet kilka lat wstecz. Osobiście jestem entuzjastą (specjalnie nie fanem na potrzeby chwili) słownika języka polskiego. Pomaga lepiej niż wpisanie słowa w wyszukiwarkę, żeby sprawdzić czy „tak się pisze”. Nie robię sobie złudzeń, że w tym tekście nie ma ani jednego błędu, myślę nawet że całkiem sporo, bo nasza gramatyka jest wymagająca, ale przynajmniej się staram, poza tym nie dostaję za to pieniędzy. W tym punkcie po raz kolejny wychodzi polska bylejakość. Tak jak wielu ludzi nie szanuje swojej pracy, zastanych tam rzeczy, ani innych współpracowników/klientów (tutaj, muszę przyznać, następuje poprawa. Na pocztach, w urzędach tak sobie, telemarketerzy cały czas na dole mojego rankingu. Bardzo możliwe, że to nie ich wina, tylko absurdalne wymagania i tak dalej, tym niemniej poza bardzo uroczą Panią z któregoś wpisu wcześniej, zazwyczaj są niekompetentni, niemili, w myśl zasady „jeszcze sobie pomyślą, że my tu jesteśmy dla nich”. Owszem jesteście. Usługi mają właśnie to do siebie), że czasem zastanawiam się o co w tym wszystkim chodzi. Nie uważam, że można wszystko tłumaczyć przeszłością, tak jak próbuje się tłumaczyć niechęć do policji. „Ten chuj dał mi 10 punktów i pięć stów”. Niezależnie od tego, jak bardzo by mnie to bolało, to decydując się na przekroczenie prędkości o 50 km/h, ewentualnie wyprzedzanie na pasach, nie ma specjalnego wyboru. Musi egzekwować przepisy – po to jest, a że przy okazji często chce pokazać jakiej to nie ma władzy to już inna kwestia. (Tutaj dochodzi kwestia na ile prawo jest dostosowane do realiów. Ostatnio ktoś napisał, że legalna sprzedaż używek to już za dużo, a jednak odkąd pamiętam sprzedaje się alkohol. Można się spierać co do ograniczeń prędkości, ale w sumie patrząc, jak jeżdżą ludzie po polskich drogach, wcale nie jestem pewien czy ograniczenia nie powinny się zaostrzać. Z drugiej strony napędzanie koniunktury fotoradarami też jest dyskusyjne, ograniczenie do 30 km/h w niektórych miejscach też). Wiem, że generalizuję, wiem że to nie jest reguła, bo to działa w dwie strony – bo ktoś na niego naskoczy od razu, albo chce się wykpić, ale czasem po prostu trafisz na idiotę który dostał broń i jest panem świata (Żeby nie było, rzadko na takich trafiam, ale jednak). To jest chyba trochę tak że w erze „tabloidyzacji” mediów lepiej sprzedają się obrazy utwierdzające w przekonaniu, że świat jest zły, każdy policjant stoi ponad prawem, każdy ksiądz ma swoje ciemne „drugie ja”, każdy polityk kradnie, ewentualnie nie ma pojęcia o czym mówi. Jednak jest mnóstwo przykładów przeczących tym tezom, tyle tylko że są pomijane, bo się gorzej sprzedają. To jest smutne, bo tworzy generację albo prawicowych/lewicowych idiotów pełnych nienawiści niezdolnych do dialogu albo gardzących tym wszystkim idiotów. Tak czy owak ogłupianie ludzi wszelkich poglądów postępuje. Już można mówić „ludzie są głupi” i spokojnie bronić tej tezy na każdy argument odpowiadając: „tak, rzeczywiście, ale wyjątek potwierdza regułę”. Można też robić odwrotnie, w zależności od nastawienia. Świat się skończył! Wszystko upadło! Upadło! Numer 14: „Przez ostatnie piętnaście lat życia miałem więcej niż dość powodów, by nie lubić tego życia, a życie od początku, kiedy tylko zacząłem je odbierać, okazało się rzeczą podłą i niewdzięczną, od razu nabrało zwyczaju obracać się w takie obsrane sytuacje, o których wspominać się nie chce, ale które zapamiętuje się na długo.”