13. Sæglópur (Sæglópur).

Taki dzień. Dowiedziony matematycznie jako najsmutniejszy (najbardziej dołujący?) dzień w roku. Sporo rzeczy się przypomniało po tournee po starych zdjęciach. Rzeczy, które robiło się tylko po to żeby powiedzieć: „zawsze chciałem to zrobić”, albo takie które chce się wymazać do dziś. Ludzie, którzy kiedyś byli poważnymi figurami w moim świecie, teraz z rzadka są pomniejszymi, nie wszyscy, ale zasada pozostała. Jest świetnie. 2009 +-1 rok zmian, wtedy wszystko zaczęło się zmieniać. Tylko cały czas nie wiem czy na dobre. Uśmiech. Szczęśliwie towarzyszy mi do dziś. Nawet dziś. Porywy, upadek na linie prosto w otchłań. Było warto? Cóż. Mądrze patrzy się z perspektywy. Koniec końców znów miejsce jest takie samo. Gdzieś na morzu. Tylko jednak wiem już jak dobrze jest na lądzie.

Numer 13: „Cała rzecz w tym, że stale wyruszamy w podróż, która zakończyła się sekundę przedtem, zanim zdążyliśmy wyjechać.”