1. Słowa o rzeczach (jeszcze do tego wrócę).

A wtedy było tak (ok. 2009/10):

Pech chciał. Zawsze liczyłem na to, że do tej pory, od czasu pierwszego bloga, potem drugiego, potem pierwszej strony i tak dalej, będzie trochę więcej do powiedzenia, niż tylko pierwsze zdanie. Zamiast tego poprzednie blogi już dawno nie istnieją, ze stron pozostały domeny, a rzeczy które się dzieją, są kompletnie nieprzystające. Zdarza się. Dzięki temu przybyło półek z książkami i notatników, w których zapisane jest kilka powtarzających się myśli. Jest też parę większych projektów, ale nie potrafię odeprzeć myśli, że efekt będzie zbliżony do wspomnianego wcześniej – albo się je spali, albo zostaną tylko okładki. Tym niemniej szanse są. Być może. Wszystko sprawia wrażenie niespełnienia, ale na całe szczęście tak nie jest. Przynajmniej teraz. Jeszcze przez chwilę, jeśli pójdzie źle, jeszcze długo, jeśli inaczej. Trochę tak jakbym wsiadał do samolotu i oglądał rekonstrukcje katastrof lotniczych. Zobaczymy, bo akurat teraz nie mam konkretnej wizji, w jakim kierunku miałoby to pójść, wcale nie jestem pewien czy dzięki temu nie ma to większej szansy powodzenia. Pamiętam, że pierwszy wpis kiedyś dawno brzmiał mniej więcej tak: „na jednej z planet znowu wzeszło słońce.” Jest szansa. Powiedzmy, że przez ogólnikowe znaczenie tego stwierdzenia mam spore pole manewru, jednak tak jak z pełną świadomością wtedy to skasowałem, tak samo teraz je przywołuje. Czasem. Określenie częstotliwości nakłada pewne ograniczenia, więc pozostanę przy tym jednym słowie, na wszelki wypadek, gdybym zapomniał. Czy jakoś tak. Dużo cytatów, których autorstwa nie będę sobie przypisywał, ale też nie sądzę, żebym zamierzał podawać konkretnych tytułów. Jak ktoś będzie chciał się dowiedzieć, to da sobie radę.

Oto pierwszy: „A zresztą, było nie było”.